Grota

A może warto Jej zawierzyć?!

Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. (J 19,27)

Niejednokrotnie z tego, czy innego powodu; z tej, czy innej racji, wpadam w pułapkę zwątpienia w rzeczywistość Bożego działania. Można by to  oględnie nazwać – takie tomaszowe poszukiwanie dotknięcia misterium. Aż chciałoby się powiedzieć – wstyd! I faktycznie rumieniec pojawia się na twarzy, kiedy Jezus staje przede mną i kolejny raz mówi: dotknij i uwierz! Fantastyczne jest to, że w tym balansowaniu na linii wiary i niewiary, uznania i powątpiewania, kiedy Bóg ukazuje wyrazistość Swego działania, to tak „przywali”, że aż zwala z nóg i „gęba” nie może się zamknąć z wrażenia długi czas.

Wioska – Serekali – jedna z osiemnastu w naszej misji z Biro – Benin, niejednokrotnie pozytywnie zaskakiwała nas jako wspólnota chrześcijańska. Kaplica pobudowana jeszcze przez naszych poprzedników Księży ze Zgromadzenia Misjonarzy Afryki. Jedna z największych w naszej parafii. Styl najłatwiejszy do zrealizowania czyli halowy. Niejednokrotnie używane przez nas określenie takiej propozycji architektonicznej – szopa (przepraszam za bezpośredniość). Wewnątrz oprócz ołtarza i krzyża na ścianie, żadnych innych elementów podkreślających sakralność tej budowy. Ale jak się okazuje, nie to stanowi o pięknie duszy Kościoła. W czasie liturgii niedzielnych kaplica wypełniona bywa po brzegi. A ujmujące za serce jest to, kiedy widzi się licznie zgromadzonych w każdą środę w czasie odprawianej mszy św. o 7.00 rano. Otwartość tych ludzi na sprawy Boże zainspirowało ks. Stanisława, żeby spróbować powołać do istnienia tzw.  Wspólnoty Podstawowe, czyli chrześcijanie mieszkający po sąsiedztwie gromadzą się w jeden z dni tygodnia ( tutaj jest to piątek ) o wieczornej porze, aby wspólnie rozważać i modlić się tekstem Ewangelii z nadchodzącej niedzieli. Odpowiedź na propozycję była zaskakująca. Powstało siedem małych wspólnot. I może słowo „małe” jest tu niewłaściwe, bo niektóre wspólnoty to tłum ludzi gromadzący się na modlitwie. Powstanie tych wspólnot to „strzał w 10”! Słowo Boże, nie tylko, że otwiera tych ludzi na Boga, ale coraz więcej z uczestniczących w tych spotkaniach pragnie korzystać z tego źródła łaski przychodząc do kaplicy na mszę św. Co więcej otwiera im oczy na to, co dzieje się wokół nich. Umacnia się chrześcijańska odpowiedzialność za Kościół i drugiego człowieka. W ramach akcji ewangelizacyjnej „Znam Jezusa” czyli pokazywania filmu „Jezus” wg Ewangelii św. Łukasza. Dzięki pomocy materialnej moim przyjaciołom z USA mogłem zorganizować „kino przewoźne”. I tak wędrowałem od wioski do wioski wyświetlając film ewangelizacyjny, który był przetłumaczony na język bariba czyli dialekt tamtych ludzi, wśród, których posługiwaliśmy. Tego wieczoru w Serekali byłem mile zaskoczony i muszę przyznać, że jeszcze do tej pory nie widziałem takiego tłumu. Co ciekawe do odnotowania, ponieważ film jest pokazywany w plenerze i każdy pod osłoną nocy może przyjść i zobaczyć, wielu wyznawców islamu znalazło się w tłumie oglądających.

Kiedy ks. Stanisław w stolicy w Cotonou szukała figur Matki Bożej i św. Józefa do nowo powstającej kaplicy – projektowanej i budowanej już przez nas, idąc za głosem intuicji misjonarskiej kupił jedną figurę Matki Bożej dodatkowo planując pobudować grotę w Serekali. Decyzja trochę na wyrost i z pewnym marginesem ryzyka, bo nie pytał o zdanie chrześcijan z tej wspólnoty. A sens ewangelizacji tych ludzi, to także świadectwo naszego szacunku dla nich, ich zdania, ich rozeznania w działaniu. Dlatego nic dla nich, bez nich. Czyż Bóg nie pokazał nam wielkiej wartości jakim jest dialog?!  Kult Maryi był wielokrotnie w tej wiosce manifestowany. Październikowe odmawianie różańca po domach chrześcijan gromadziło zawsze tłumy uczestników – dzieci, młodzież, dorośli bez wyjątku. To co miało wydarzyć się po powrocie ks. Stanisława do Biro miało być wyraźnym potwierdzeniem Bożej inspiracji odnośnie tej figury. W niedługim czasie delegację ( katechiści, prezydent wspólnoty) z Serekali zaproszono do Biro, aby omówić plan pastoralny w ich wiosce. Szok! Kiedy weszli do pokoju ks. Stanisława i ujrzeli figurę Matki Bożej – konsternacja! „U księdza stoi taka piękna figura, a nie mogłaby być u nas?” Tajemnica przestała być tajemnicą. Tak, miejsce docelowe tej figury to ich wioska. Ogniki radości zapaliły się w ich oczach. Będziemy budować grotę! I tu pojawił się problem tzw. doświadczenia religijnego. Jak wygląda grota? To co widzieliśmy do tej pory w innych parafiach to raczej „domek” Matki Bożej. Trudno się nie dziwić, kto mając od dzieciństwa doświadczenie sawanny może mieć wyobrażenie skały i w niej groty?! Kiedy ks. Stanisław zaczął tłumaczyć, jak ma wyglądać prawdziwa grota, zauważył, że mówi o rzeczach z poza zakresu ich poznania. I muszę tu przyznać, że wyszedł z tej sytuacji niezrozumienia istoty w sposób iście sprytny. Nie tracąc siły i czasu na opisy, ulepił grotę z gliny. Zawiózł model do wioski i teraz oczy się otworzyły szeroko. Akcja grota ruszyła. Miejscowość ma o tyle szczęście, że kamieniołomy znajdują się na obrzeżach tej wioski. Oczywiście na motorach, bo tutaj wszystko wozi się na motorach, zaczęto zwozić kamienie na grotę. Chrześcijanie zmobilizowali się do zakupu cementu. Wyznaczono tych, którzy będą pomagać miejscowemu murarzowi. Nie brakowało niczego, a przede wszystkim pragnienia zrealizowania tego dzieła. Warta jest zauważenia osoba – murarz, to człowiek, który przeszedł swoje nawrócenie. Już jako chrześcijanin został wysłany do Centrum kształcenia tzw. katechistów czyli liderów wspólnot chrześcijańskich po wioskach. I w pewnym momencie po powrocie do swoich odszedł od Kościoła do sekty. Jednak Bóg udzielił mu łaski i siły, że wrócił do swojej duchowej rodziny. Słyszeliście kiedykolwiek o neofitach? Po grecku – neophytos – na nowo posadzony, po łacinie – neophytus – nowo nawrócony.  Didier ( znaczenie etymograficzne – oczekiwany ), bo tak ma na imię, z charakterystyczną sobie radością i zaangażowaniem realizuje swoją wiarę. Kiedy rozpoczął budowanie groty: strach, niedowierzanie własnym możliwością. Jednak ks. Stanisław nie ograniczył się tylko do modelowania groty, on tam był przez cały czas budowy. Były chwile lepsze i trudne momenty. Kiedy przyszedł dzień, aby umieścić figurę i zobaczyć jak to się wszystko prezentuje. Przecierano oczy! Ktoś by mógł powiedzieć: to tylko góra kamieni i figura gipsowa. Może i tak, dla tego, kto pozostaje na doświadczeniu: polizać, powąchać, dotknąć, zobaczyć czy usłyszeć. Ale dla tego, kto pozwala popatrzeć oczyma duszy, w obecności „tej sterty kamieni i figury gipsowej” zaczyna odczuwać działanie Bożej łaski. Nie można było pozostać tylko na etapie – dopięliśmy swego! Trzeba było wydobyć ten duchowy wymiar tego miejsca. I lepiej nie można było sobie wyobrazić. Biskup naszej diecezji w N’Dali poproszony o poświęcenie groty wyznaczył datę 30 kwietnia. W kalendarzu liturgicznym dla Beninu jest to święto Matki Bożej Afryki.

Chrześcijanie czekali modląc się i śpiewając maryjne pieśni na obrzeżach wioski. Zajechaliśmy wraz Biskupem ok. godziny 17.00. Ludzie odebrali figurę Najświętszej Panny i ruszyliśmy procesyjnie  w stronę groty. Teren był idealnie wysprzątany, udekorowana grota kwiatami i kolorowymi wstążkami, ławki ustawione dla przybyłych z różnych części naszej parafii. Teren wypełniony dziećmi, kobietami, mężczyznami  – robiło to wrażenie. W tym momencie zostało wypowiedziane bardzo ważne świadectwo Biskupa na rozpoczęcie ceremonii poświęcenia groty: „Jestem tutaj, bo sam doświadczam w moim życiu działania Matki Bożej.” Tak Ona tutaj jest najważniejsza. Modlitwa różańcowa zaprasza nas do odwagi dziecka, które zwraca się do Matki. Słowa podziękowania, prośby i błagania przeplatają się w zanoszonej modlitwie. Jeszcze bardzie widoczne było to w momencie, kiedy każdy z zapaloną świecą podchodził do groty, aby zawierzyć swoje życie. Zawsze osoby modlące się, w różnych sanktuariach, przemawiają do mnie wyraźnym znakiem wiary – tu jest Bóg! Kiedy dyskretnie przechodziłem w tłumie, nie mogłem oprzeć się silnemu wrażeniu widząc twarze ludzkie zanurzone w modlitewnym spotkaniu z Matką. Ona tam była, jak w Kanie galilejskiej zatroskana strachem, że zabrakło w ich życiu miłości, zrozumienia, pokoju, bezpieczeństwa, zdrowia … To tajemnice tej chwili rozmowy serc. I może jeszcze jedna rzecz warta opisania. Przewodniczący wspólnoty chrześcijan w słowie skierowanym do Biskupa, prosił, aby w modlitwie błagać Matkę o łaskę deszczu. Może, żeby tę prośbę lepiej zrozumieć, trzeba w tym miejscu zaznaczyć,  że sezon bezdeszczowy w tym regionie trwa od listopada do maja. I drugi fakt, to większość tych ludzi żyje z owoców ziemi – jest to region rolniczy. Obudziłem się pięć minut przed północą, początkowo nie spodziewając się nic nadzwyczajnego w tym nocnym rozbudzeniu, poszedłem do łazienki i nagle usłyszałem charakterystyczny łomot uderzających kropli deszczu o dach domu. Pierwsza myśl jaka pojawiła się w tym momencie to radosne potwierdzenie – prośba wysłuchana. Padało całą noc. „Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!» I napełnili je aż po brzegi ( J 2,7) – czytamy w opisie wesela w Kanie galilejskiej. Warto zaznaczyć, że słowa te skierował Jezus do sług przysłanych do Niego przez Maryję – zatroskaną o ludzką biedę.

Wsłuchujący się w polecenia Matki

Ks. Jarek Lawrenz CM