Nowy
Nowy
(Przypowieść o ziarnku gorczycy i zaczynie Łk 13, 18-21, Mk 4, 32, Mt 13, 31-35)
Wakacje dobiegły końca. Po dwóch miesiącach słodkiego nic-nie-róbstwa pora było wracać do szkoły. I choć większość uczniów nigdy by się do tego nie przyznała, naprawdę cieszyli się tym powrotem. Bo szkoła to nie tylko praca – to również bliższe i dalsze wycieczki, ciekawe eksperymenty i doświadczenia oraz, przede wszystkim, koledzy i koleżanki! Codzienne wyzwania i spotkania, rywalizacje i współpraca, kłótnie i sympatie – cała gama zachowań i uczuć, jakie im towarzyszą, a bez których na dłuższą metę nudzą się nawet najciekawsze wakacje… W tym roku natomiast wychowanków pani Basi czekała dodatkowa atrakcja – do ich klasy dołączył NOWY.
- Kochani, poznajcie Michasia. – Przedstawiła go wychowawczyni. – Michaś przyjechał do nas z drugiego końca kraju. Nie zna tu nikogo oprócz swoich rodziców i siostrzyczki. Mam nadzieję, że ciepło go przyjmiecie i szybko poczuje się wśród was jak w domu.
Nikt nic nie odpowiedział, za to około dwudziestu par oczu wbiło się w Nowego i bacznie go lustrowało. Michaś był drobny i wyglądał bardzo niepozornie. Chłopcy z ulgą uznali, że ich pozycja nie jest zagrożona. Taki cherlak na pewno nie jest ani od nich silniejszy, ani szybciej nie biega. A to przecież było najważniejsze. Po stroju było widać, że nie jest również zbyt bogaty, więc modnymi gadżetami też ich nie prześcignie. Na pierwszej przerwie wzięli go jednak w krzyżowy ogień pytań.
- Skąd przyjechałeś?
- Jakiej drużynie kibicujesz?
- Jaki sport uprawiasz?
- .. – Odparł nieśmiało Michaś. – Gram w szachy.
- Szachy?! – Dociekali z niedowierzaniem chłopcy? – To w ogóle jest sport?
- Oczywiście. – Michaś lekko się zarumienił. – Chcecie, to Was nauczę…
- Eeee, nie dzięki! My wolimy prawdziwy sport. Wiesz, taki, w którym się biega i można się zmęczyć. – Z niesmakiem odrzucił propozycję Nowego Konrad.
- A my byśmy się chętnie nauczyły! – Ania i Hania wychyliły się zza kolegów z klasy i szeroko uśmiechnęły do Michasia.
- Super! – Ucieszył się Nowy.
Jeszcze tego samego dnia, na długiej przerwie, zaczął dziewczynkom tłumaczyć zasady, a pod koniec tygodnia rozgrywali już swoje pierwsze poważne partie. Maja, Kornelka i Gabrysia najpierw bacznie się im przypatrywały, a widząc, ile gra budzi w Ani i Hani pozytywnych emocji, również do nich dołączyły. Michaś okazał się bardzo cierpliwym i skutecznym nauczycielem oraz całkiem niezłym przedsiębiorcą. Kiedy stwierdził, że ma coraz więcej naśladowców, poszedł do pani dyrektor i poprosił o udostępnienie sali, w której będą mogli w poniedziałki po lekcjach zostawać i grać. Założył szkolne kółko szachowe, którego oficjalnym opiekunem został pan od matematyki. Michaś osobiście go do tego namówił przekonując, jak pozytywnie szachy wpływają na logiczne myślenie. Do końca września do kółka szachowego należały już wszystkie dziewczynki i trzech chłopców z IIIa – Kuba, Kacper i Paweł. W grudniu Nowy, który już całkiem dobrze zaaklimatyzował się w szkole, zorganizował pierwszy wewnątrzszkolny turniej. Pozyskał sponsorów, dzięki czemu nagrody były bardzo atrakcyjne. Żeby było sprawiedliwie, zdecydował, że sam nie weźmie w nim udziału. Przed feriami w szachy grali już niemal wszyscy – nie tylko wychowankowie pani Basi, lecz również dzieciaki z innych, także starszych, klas. Michaś stał się gwiazdą, najbardziej popularnym i lubianym chłopcem w całej szkole. Kiedy więc na koniec roku pani dyrektor zapowiadała, że za moment wręczy komuś wzorowe świadectwo i nagrodę specjalną dla wyjątkowego ucznia, nikt nie miał wątpliwości, o kogo chodzi. Uśmiechnięty Michaś, wciąż drobniutki i skromnie ubrany, wyszedł na środek, a chłopcy z IIIa mruczeli tylko pod nosem:
- Kto by pomyślał….
Nawet ktoś mały i pozornie słaby może być wartościowym i ciekawym człowiekiem. Zawsze trzeba szukać w innych tego, co dobre i wyjątkowe!