Odpust parafialny – okiem Proboszcza

Przygotowując się do przeżycia wraz z wami, moi parafianie, ODPUSTU PARAFIALNEGO chciałbym się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na ten temat. Najżywszym w moim sercu słowem, które staje się wyrzutem sumienia Kapłana -misjonarza jest T R O S K A o zbawienie. Każdy dzień mojego pobytu wśród ludu Bantu, na Karaibach i w Beninie, w Stanach Zjednoczonych i w mojej ojczyźnie jest odczytywaniem woli Bożej, która prowadzi mnie do misji, że Bóg kocha każdego człowieka, a ja mam być wyraźnym Jego znakiem w działaniu i w słowie. Jednak niejednokrotnie stawałem wobec wyraźnego oporu, który „podcinał mi skrzydła”. Chciałem czynić dobro, a w odpowiedzi słyszałem, jak św. Paweł na Areopagu w Atenach: „ posłuchamy Cię o tym innym razem”(Dz 17:32).

Odpust parafialny ma dwa główne cele: z jednej strony ma pomóc w osobistym spotkaniu z Chrystusem przez przykład i wstawiennictwo św. Patrona lub Patronki – dla nas : św. Anny, a z drugiej pomóc nam nauczyć się lepiej żyć we wspólnocie Kościoła – parafii.

Niewątpliwie potężnym wpływem na nasze wyznawanie Boga i publiczne do Niego przyznanie się ma tzw. opinia środowiska. Słyszałem ostatnio argument młodego człowieka, który przestał chodzić do kościoła, ponieważ „koledzy się z niego śmieją”. Przypomina się w tym momencie naszego rozważania polskie przysłowie: „kto wejdzie między wrony musi krakać tak jak one.” To nieprawda, że trzeba szanować poglądy wszystkich – jak chce polityczna poprawność – która pragnie pozyskiwać względy wszystkich i ze wszystkimi żyć dobrze. Są idee, którym trzeba się sprzeciwiać. Przypomnijcie sobie postawę naszego rodaka św. Wielkiego Papieża Jana Pawła II. Bardzo często w krajach, które odwiedzał, a wiedział, że chrześcijanie są prześladowani, albo nauka chrześcijańska jest ośmieszana, podkreślał, że mówi w imieniu tych, którym zabrania się głosu. Pamiętacie homilię w 1987 kiedy stanął na zaprojektowanym przez pana Mariana Kołodzieja „okręcie Kościoła” na Zaspie – Gdańsku. Jeżeli nie, to bardzo zachęcam do powrotu do jej treści. Albo wtedy, w czasie pielgrzymki w Beneluxie, gdzie na bilbordach ośmieszano papieski przyjazd: „Polska wódka lepsza niż papież.” On niestrudzenie przyznawał się do swojej wiary i tą wiarą dzielił się z innymi.

Znamienne są słowa Georga Bernarda Shaw’a – laureata literackiej Nagrody Nobla: ”Przyznaję, że spędziłem sześćdziesiąt lat na studiowaniu ziemi i ludzi, nie widzę żadnego innego wyjścia z nędzy tego świata, jak drogi wskazanej przez Chrystusa.”

Poszukujemy szczęścia, a bardzo często podcinamy sobie gałąź, na której siedzimy odwracając się od Boga. Proszę zauważyć, że Jezus działał cuda w życiu ludzi, którzy go oto prosili, ale zawsze pytał: czy wierzysz? Jego cuda to nie magia, to nie kaprys Wszechmogącego, ale droga do poznania prawdziwej Bożej miłości i przylgnięcie do Niego na zawsze. Jego obecność w naszym życiu czyni nas „mocarzami świata” sprawiedliwego. „Jeśli będzie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze:” Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się.” (Mt 17, 20). Ludzie duchowi, którzy w ścisłym znaczeniu tego słowa ufają Bogu – stwierdził socjolog medycyny Ronald Grossarth-Maticek z Uniwersytetu Heidelberg, porównując dane trzydziestu pięciu tysięcy osób zebrane w latach 1973-1993 – żyją zdecydowanie zdrowiej. Wiara zmniejsza poczucie lęku, chroni przed depresją, wzmacnia poczucie własnej wartości.

Oczywiście nie obejdzie się bez negatywnego odbioru inicjatywy odpustu parafialnego, ktoś powie: to takie kościelne: bla, bla, bla… . I możemy całkowicie stracić ten czas łaski i szansy. To tak jak z mieszkańcami wioski Nkumy z regionu w Kongo gdzie pracowałem. Na środku wioski wg. tradycji przodków było takie specjalne miejsce spotkań mężczyzn ( zwana – ebanga). W czasie jak prażyło silnie słońce oni tam siedzieli. Jak ich pytałem dlaczego nie idą do pracy, to odpowiadali: „ nie czujesz, że jest bardzo gorąco”. Jak w sezonie deszczowym znów ich widziałem siedzących, to lejący deszcz był wymówką. Aż za jakiś czas widzieliśmy ich na naszej centralnej misji żebrzących pomocy bo „nzala” tzn. w języku lingala – głód!!!

Wiara jest niewątpliwie tajemniczym darem samego Boga, który został ofiarowany człowiekowi jako propozycja ustrzeżenia jego wolności. Dlatego odpust parafialny jest związany z naszym osobistym wysiłkiem, powiem więcej – reformą, którą rozpoczynamy od siebie. Jest związany z naszym pragnieniem i poszukiwaniem świętości. Pozwólmy Kościołowi, aby nas otworzył na ten wyjątkowy dar: wiary i wspólnoty. Pozwólmy się wcisnąć w ramiona naszego najlepszego Ojca. Bądźmy szansą odnowy wiary, a może odnalezienia po latach, dla tych, których Bóg postawi na naszej drodze. „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!”(Mt 10:8) Jesteśmy świadkami różnych nieszczęść człowieka. Bardzo często w takich sytuacjach ludzkiej bezsilności, człowiek pyta o sens swojego życia. Francuski pisarz dotykający w swoich dziełach tej strefy życia ludzkiego powiedział: „…żeby dostrzec Boga oko często potrzebuje soczewki łez.” Odpust parafialny wyraźnie inspiruje nas, abyśmy w takich sytuacjach zaistnieli jako podana „Boża dłoń”. I jeszcze na koniec pocieszenie kapłana z trzydziestoczteroletnim stażem. Nic na mus. Na mus, jak mówi powiedzenie, nadają się jabłka na szarlotkę. Przypomina mi się pocieszenie i duchowa pomoc św. Faustyny Kowalskiej dla jednej z sióstr: „ ja modlę się za siostrę i będę się modliła, lecz siostra sama musi zmienić swoje życie”.

Niech ciąży nad nami jako wyzwanie pytanie Jezusa:

„Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18:8)